Martwiłem się o tą dziewczynę. Nie byłem pewny, czy była zwykłą ciamajdą, czy tak źle się czuła. Nie do końca byłem pewny, która opcja tak na prawdę byłaby gorsza. Dlatego też poszedłem za nią.
Oparłem się o ścianę tuż przy drzwiach i zacząłem czekać. W międzyczasie podleciała do mnie grupka pierwszaków z pytaniem o pokój oraz dość zirytowany starszy uczeń, żądający uciszenia "szczeniaków". Obiecałem, że zajmę się tym w najbliższej wolnej chwili, więc odszedł.
Drzwi gabinetu otworzyły się i pojawiła się w nich oczekiwana przeze mnie dziewczyna. W głowie mignęło mi szybkie "uważaj na nią", prawdopodobnie przesłane przez Ombrę lub jakiegoś zaklinacza będącego blisko. W pierwszej chwili zostałem niezauważony. Nie mogłem wręcz uwierzyć, jak można być tak nieostrożnym, by nie sprawdzać całego terenu dookoła. Dopiero po ułamku sekundy zrozumiałem, że jest tu pierwszy raz. Nie było to z resztą dziwne, biorąc pod uwagę, że nie znała rozmieszczenia sal. Niemniej jednak, z jakiegoś powodu wykluczałem do tej pory taką możliwość. Przyjrzałem się jej uważnie, szukając jakiś oznak szczególności. Dziewczyna nareszcie mnie zauważyła, zapewne przez jakiś szczątkowy odzew instynktu samozachowawczego. Powietrze wokół niej zawirowało lekko, sygnalizując przyśpieszony oddech.
- Twoje imię? - spytałem głosem wypranym z emocji. Bardziej wyraz kurtuazji, niż zainteresowania metryczką.
- Słucham?... - dziewczyna albo nie słuchała, albo nie zrozumiała. Nie byłem pewny, co było prawdopodobniejsze.
- Imię - powtórzyłem, odsuwając się od ściany.
- Rin. Rin Hoover - przedstawiła się szybko i popatrzyła na mnie, czekając na rewanż.
- Ryumasaki ci wystarczy - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem. Wiedziałem, jakie były moje możliwości odnośnie kobiet, jeśli wymagała tego sytuacja. "Benu ceni sobie swoich." jak powiedziałby Stary Ryumasaki. Dziewczyna skinęła głową, speszona. Nie powiem, że nie sprawiało mi to przyjemności.
- Gdybym powiedział, że właśnie mi się nudzi, to co byś zrobiła? - spytałem, unosząc zachęcająco jedną brew. Być może chciałem uciec przed hordą kotów, być może odezwał się we mnie instynkt szpiega, każący dowiedzieć się, dlaczego wydawała mi się wyjątkowa.
- No, koło budynku szkoły ponoć jest kort tenisowy i ba... - dopiero teraz zrozumiała, o czym mówię.
- Więc? - zbliżyłem się do dziewczyny, opierając rękę o ścianę za nią. Cieszyłem się, że chwilowo żadna bywalczyni salonu parterowego nie była szukać nowej książki, czy przejrzeć ostatnio przysłaną gazetę o modzie i gwiazdkach filmowych. One by mi wszystko popsuły. - Jakieś propozycje? - wyszeptałem niemal prosto do ucha dziewczyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz