Co ja mam mu powiedzieć? Nie radzę sobie przy facetach. Są dla mnie jak z
obcej planety. Co ma robić?! Co mam robić?! Zgorączkowana przełknęłam
głośno ślinę. Chciałam się od niego odsunąć, ale bałam się go dotknąć.
"Przecież nie parzy!" skarciłam się w duchu.
- Możesz się tam przejść - powiedziałam nieśmiało. Zaśmiał się, powoli
odsunął ode mnie. Odetchnęłam głęboko, starając się uspokoić oddech.
Serce waliło mi głośno.
- A ja bym wolał pójść tam z kimś - powiedział, oglądając obojętnie
swoje paznokcie. Opuściłam wzrok, czułam na sobie jego spojrzenie. -
Choć ze mną - odezwał się. Zastanawiałam się, czy był to rozkaz, czy
propozycja. Kiwnęłam niepewnie głową.
Ryumasaki ruszył w stronę drzwi
wyjściowych. Nie odrywając wzroku od moich trampek, poszłam za jego
śladem. Upchnęłam ręce do kieszeni i szłam w równym odstępie za
chłopakiem. Ryumasaki co chwila zerkał na mnie przez ramię. Park, o ile
tak można nazwać te kilka drzew, był zupełnie pusty. Mimo to, liczyłam,
znajdzie się na jakiejś ławeczce przyjaźnie wyglądająca dziewczyna, do
której mogłabym uciec. Byłam jednak zdana na siebie. Popatrzyłam kątem
oka na budynek, od którego coraz bardziej się oddalaliśmy.
"Ile bym dała, żeby tam teraz być" pomyślałam tęsknie. Powoli
dochodziliśmy do celu. Widać już było boisko i ludzi kręcących się tam.
Stanęliśmy przed kortem. Był to duży plac. Zaskoczyło mnie, jak
bardzo duży. Kilku uczniów grało mecze tenisowe. Odwróciłam się i usiadłam na
pobliskiej ławce. Ryumasaki usiadł obok mnie. Delikatnie odsunęłam się
od niego, moim zdaniem wyglądało to dość komicznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz