Zbiegałem po stromym stoku, mając przed oczyma górski krajobraz.
Zieleniące się lasy, drzewa pnące się ku pogodnemu niebu. Wyglądały, jak
gdyby były przekonane o swojej wartości. Niczym władcy gór, ważniejsi
niż cokolwiek, łaskawie dający żyć innym.
Potykając się o co nowe
pniaki, kamienie i gałęzie schodziłem coraz prędzej. Na zboczach
widoczne były głazy, które, mimo wszystko, były w znakomitej większości.
Jak dawni królowie, zepchnięci przez zieleń w niepamięć. Wchłaniając w
siebie cały urok pędziłem dalej przed siebie, niemalże czując powiew
halnego na twarzy.
Otworzyłem oczy. Niestety, nie był to realny obraz. A jednak cieszyłem
się, że mogłem go sobie przypomnieć. Miałem wielką ochotę zacząć
recytować: "Czas zatrzymał się w dolinach, po szałasach, na obcinach ,w
gontach cerkwi, w murach miasta, w monastyrach jak z obrazka , w
górskich jezior srebrnych lustrach...". Eh... głupoty godne patrioty.
Ściągnąłem słuchawki płynnym ruchem.
- Więc, chodźmy, pani dyrektor- powiedziałem z lekka się uśmiechając. Obie
panie wydawały się zaskoczone tym, że ich słucham. Srebrnowłosa ruszyła
przed siebie, a za nią nieśmiało podążyła Alea. Szła dość sztywno,
starając się nie oddalić zbytnio od nauczycielki. Z powrotem naciągnąłem
urządzenie na uszy i włączyłem je, tym razem nieco ciszej, piosenkę 'Haru
Haru'. Dreptałem jakieś dwa metry za nimi, przy okazji wykonując
dynamiczne, aczkolwiek niezbyt skomplikowane kroki taneczne.
Wyszczerzyłem zęby, zadowolony z siebie i nie przestawałem aż do momentu,
w którym wpadłem na brunetkę. Zachichotałem i mruknąłem coś na
przeprosiny. Trochę zmieszana dziewczyna nic nie powiedziała.
Rozejrzałem się. Byliśmy we troje na korytarzu. Otaczały nas tylko
pomarańczowe ściany, od początku nie przypadły mi do gustu. Czemu
nie zielone? Albo chociaż niebieskie. Zmrużyłem oczy, powoli zaczynając
się orientować, że średnio wiem, co się wokół mnie dzieje. Choć jeszcze
kilka minut temu miałem to w głębokim poważaniu.
- Wy dwoje - zaczęła kobieta, a w tym czasie ja kulturalnie ściągnąłem
słuchawki. - Jesteście wybrani do obowiązkowej wizytacji pewnego miejsca -
nie wytrzymałem.
- Jakiego?! - zapytałem głośno, bardzo podekscytowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz