A więc, dzisiaj przekroczę progi nowej szkoły. Pocieszeniem dla mnie
jest obecność Kiby, chociaż nie wiem, czy nie lepszym sposobem było
założeniu mu jakiejś obroży. On jest mym obrońcą i tarczą, niczego się
nie boję. Jednak jest dziki. Mieszka w lesie, a więc nie z ludźmi i nie
jest psem, tylko majestatycznym stworzeniem. Droga była kamienna, a
szkoła wielka. Minęłam drzwi i już szok: tylu uczniów i nauczycieli.
Niosłam swoją torbę, niebieską ze złotą gwiazdą, przez korytarz. Kiba szedł
obok mnie i bacznie się wszystkiemu przyglądał. Pierwszy raz byłam w aż
tak potężnej szkole. Niepokoiło mnie to nieco, nigdy nie miałam
przyjaciół, kolegów... Chyba, że tyczą się tu wilki. Dla mnie to
najlepsi przyjaciele.
Rozkazałam jakiejś dziewczynie zanieść moją torbę pod mój pokój.
Wepchnęłam jej ją w ręce. Najpierw zauważyłam na jej twarzy oburzenie, a
potem jakby uległa i poszła z nią do budynku. Walizka była ciężka i
zastanawiałam się, jak sobie z nią poradzi. A może też wyręczy się
kimś innym, a moje rzeczy będą krążyć z ręki do ręki.
- Kiba! - zawołałam, gdyż wilk oddalił się odrobinkę. Gdy podszedł, kucnęłam i wyjęłam z kieszeni obrożę ze smyczą.
- Nie bój się, to dla bezpieczeństwa... - powiedziałam, gdy zapinałam mu
obrożę. Wilk siedział spokojnie. Patrzył tylko na mnie, jakby był
przyzwyczajony do zapinania obroży. Zmiana zaszła, gdy zapięłam mu smycz: starał się zerwać, kręcił się w kółko. Spojrzałam na niego. Wtedy
zrozumiał, że smycz jest długa.
Zaczęłam z nim iść w stronę schodów. Mijało mnie wielu ludzi, zapewne
uczniów i nauczycieli włącznie. Spokojnym krokiem doszłam do schodów i
zaczęłam po nich wchodzić. Było słychać śmiech i kilka głosów, a w
powietrzu unosił się zapach perfum i dezodorantów. Było trochę tu
ciepło, więc zatrzymałam się przy jednym z okien i, łapiąc za klamkę,
uchyliłam je. Od razu świeże powietrze wymieszało się z tym wewnątrz.
Ruszyłam, więc, lekko ciągnąc za smycz w stronę schodów. Z jednego z
pokoi wybiegły trzy dziewczyny i zbiegły na dół głośnio
śmiejąc się.
Moją uwagę przykuł chłopak stojący na półpiętrze
piętra. Na pewno starszy ode mnie, stał jakby na kogoś czekał. Podeszłam
do niego, wchodząc kilka stopni wyżej. Kiba przylgnął do mojej
nogi.
- Cześć! - powiedziałam pewnie, ale troszkę cicho. Nie wiedziałam, jak zareaguje.
- Cześć! - odpowiedział i popatrzył na mnie, a potem na wilka. Ten
nastroszył sierść, jakby został obrażony samym spojrzeniem. Zerknęłam na Kibę i lekko pociągnęłam smycz. Od razu się uspokoił.
- Wybacz za niego – przeprosiłam szybko. - Pierwszy raz jest w tak dużym miejscu nie będącym lasem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz