Powoli otworzyłam drzwi do
swojego pokoju. Mojej współlokatorki jeszcze nie było i może wcale nie
będzie. Szczerze na to liczyłam. Rzuciłam niedbale swoją torbę na łóżko,
usiadłam ciężko obok i oparłam głowę o ścianę. Strasznie rozbolała mnie
głowa w czasie podróży. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie iść po jakieś
prochy do higienistki. Wstałam
ociężale, przebrałam się w jakieś wygodniejsze ubrania i spięłam włosy w
wysoki kucyk. Wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi (numer 35) na
klucz. Odwróciłam się w stronę schodów, uświadamiając sobie, że nie mam
pojęcia gdzie jest gabinet lekarski.
"Super", pomyślałam.
Z pokoju po drugiej stronie
korytarza wyszło dwóch mężczyzn. Jeden to chyba był wicederektor. Przez
chwilę wahałam się, czy do nich podejść. W głowie zastanawiałam się, co im
powiem. Jestem z reguły dość nieśmiała i miałam duży problem, czy odważyć się czy nie. Ból głowy nie ustawał, wręcz przeciwnie, nasilił się.
W końcu jednak
przełamałam się i niepewnie ruszyłam w ich stronę. A właściwie jego, bo starszy mężczyzna zniknął mi z pola widzenia. Skręcał
już na schody. Z lekką desperacją podbiegłam do niego i pociągnęłam za rękaw.
- Przepraszam...- zaczęłam cicho. Chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie przeciągle.
- O co chodzi? -
spytał, siląc się na uprzejmość. Słowa utknęły mi w gardle i nie mogłam
nic wykrztusić. W głowie mi boleśnie pulsowało i wydusiłam
wreszcie kilka słów.
- Czy nie
wiesz może, gdzie jest gabinet lekarski? - spytałam. Powiedziałam to
jednak tak cicho, że zastanawiałam się, czy chłopak mnie usłyszał. Ten
uniósł nieco brwi.
- Na samym
dole, na lewo od schodów - powiedział obojętnie. Odetchnęłam z ulgą.
Wyminęłam go i zbiegłam po schodach. Po drodze zawinęła mi się noga
i omal nie spadłam. Usłyszałam, jak tłumi chichot.
Gdy wreszcie doszłam do gabinetu i poczułam zapach leków, uspokoiłam się trochę. Higienistka dała mi coś ból głowy. Wychodząc z
pokoju, zobaczyłam na korytarzu tego chłopaka, którego spotkałam
wcześniej na schodach. Stał do mnie plecami. Opuściłam głowę i patrząc
się na swoje stopy ruszyłam w stronę schodów. Na chwilę podniosłam
wzrok, zerkając na jasnowłosego chłopaka. Patrzył na mnie. Automatycznie
serce zaczęło mi bić mocniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz