Nigdy nie sądziłam, że wakacje mogą być tak nudne i, co
ważniejsze, mogę żałować, że nie ma mnie na rozpoczęciu roku. A jednak tak
było. Co prawda, przyjechałam parę godzin później, ale i tak dziwnie się czułam
nie wysłuchawszy mowy dyrektorki i nie oglądając, jak nowi uczniowie miotają się
po szkole, szukając swojego pokoju i kogoś, kto im w tym pomoże. Zazwyczaj tym
kimś byłam ja, ale w tym roku te obowiązki musiał przejąć Shin. W prawdzie, nie
przyjechałam tak późno, by nie móc mu w tym pomóc, ale, ledwie przekroczyłam
progi szkoły, przez moją głowę przeleciał nakaz: „Dyrektorka czeka na Ciebie w
swoim gabinecie”. Nie wiedziałam, czy to robota Ombry, czy jakiegoś zaklinacza ze
starszych klas. Tak czy siak, zaczynało się „normalne” życie w szkole i trzeba
było się przyzwyczaić, a, co ważniejsze, nie pozwolić głównej oreadzie czekać na
siebie zbyt długo.
Nie zastanawiając się nad tym zbyt długo, zarzuciłam na ramię
torbę i szybkim krokiem ruszyłam do gabinetu. Jednak, gdy kilka minut później,
zastukałam do drzwi i odpowiedziała mi cisza. Czyżby ktoś mnie wkręcił?
Niemożliwe, nie odważyliby się odwinąć takiego numeru. Starsi zaklinacze dobrze
wiedzieli, co by ich za to spotkało, a młodziaki jeszcze nie kontrolowały
dostatecznie swoich umiejętności. To nie mogła być pomyłka, ale w takim razie,
gdzie, do cholery, podziała się dyrektorka? I po co mnie wezwała? Może po prostu
nie usłyszała pukania? Żeby to sprawdzić nacisnęłam klamkę, a drzwi otworzyły
się bez najmniejszego skrzypnięcia. Zajrzałam do środka, ale pokój był pusty.
Może poszła mnie poszukać i zapomniała zamknąć drzwi? Nie, to raczej nie
wchodziło w grę. Verna Nimensage nigdy o niczym nie zapominała, więc co tu jest
grane? Postanowiłam usiąść na krześle naprzeciw biurka i poczekać, aż wszystko
się wyjaśni….
Stało się to dość szybko, bo już po około dziesięciu
minutach usłyszałam kroki na korytarzu, a potem strzępki rozmowy.
- Wy dwoje – mówiła dyrektorka, stojąc tuż przed drzwiami. - jesteście
wybrani do obowiązkowej wizytacji pewnego miejsca.
- Jakiego?! – wtrącił się głośno męski głos, a ja domyśliłam
się, że to jakiś uczeń i to pierwszoroczny.
- Zaraz wam wszystko wyjaśnię – uspokoiła go dyrektorka, po czym
weszła do gabinetu.Zaraz za nią do środka wszedł ów chłopak i jakaś nieśmiała
brunetka. Oboje wybałuszyli na mnie oczy ze zdumienia, ale dyrektorka tylko się
uśmiechnęła.
- Widzę, że dotarła do ciebie wiadomość Inez – powiedziała.
- Owszem – przytaknęłam. – Choć zagadką jest dla mnie,
dlaczego mnie tu pani wezwała.
- Zanim ci to wyjaśnię. Poznaj Felixa i Aleę, którzy wyjadą
ze mną na wizytację - kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do nowych. Felix chyba
tego nie zauważył, ale Alea odwzajemniła uśmiech, po czym oboje usiedli na
niewielkiej kanapie w kącie gabinetu. Na kilka chwil zapadła cisza.
Przerwała ją dyrektorka.
- Wy dwoje pojedziecie ze mną skontrolować, jak idą prace nad
areną treningową dla zaawansowanych uczniów – zwróciła się do dwójki uczniów. – Choć
to niezbyt daleko, nie będzie was w szkole co najmniej przez tydzień, a po
powrocie zgłosicie się do Inez – teraz oreada rzuciła mi znaczące spojrzenie. –
Liczę, że zbierzesz od nauczycieli wszelkie materiały i pomożesz im nadrobić
zaległości.
- Oczywiście – przytaknęłam.
- Dobrze – uśmiechnęła się Verna Nimensage. – Możecie iść.
Aleę i Felixa chciałabym tu widzieć za pół godziny.
Zgodnie opuściliśmy gabinet dyrektorki. Alea i Felix od razu
zaczęli wymieniać entuzjastyczne uwagi, ale ja nie brałam udziału w tej
rozmowie, tylko szybkim krokiem ruszyłam w stronę pokoju Shina, by się przywitać
i dowiedzieć się, co mnie ominęło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz