Wakacje


Lista osób na wakacjach/planująca wakacje (zgłoszenia min. 3 dni wcześniej).
FOXX 15-31.07
Marydie 1.07-16.07
Kochana 456 15.07-31.07
gulinek.16 13-20.07; 24-28.07; 15-24.08
Lelissa 13.07-4.08

Hymn szkoły

Hymn szkoły

wtorek, 15 lipca 2014

Shin

-Tak, a co? - widziałem w oczach dziewczyny, że zastanawia się, skąd znam jej imię. Nie musiałem się tłumaczyć, więc tego nie zrobiłem.
- Nic szczególnego. Po prostu byłem ciekawy, jak wygląda wybranka dyry - wzruszyłem ramionami. Alea nie była pewna, czy potraktować moją wypowiedź na poważnie, czy jako sarkazm. - Poza tym, odebrałaś już notatki od Inez? - spytałem.
- Tak, dostałam - przytaknęła. - Nie wszystkiego zdążyłam się jeszcze nauczyć - przyznała. I właśnie dlatego nie wróżę kotom długiej i wesołej przyszłości. Żadnego instynktu ochronnego. Westchnąłem.
- Nie wiem, co w tobie widzą inni. Pierwsze i podstawowe prawo chronienia sobie tyłka - nie przyznajesz się do słabości. Jak już bardzo chciałaś coś dopowiedzieć, to trzeba było wrzucić, co już umiesz, a nie, że nie wszystko. No nic, wasze szczęście, że poza ludźmi nic już prawie nie ma - prychnąłem, po czym dodałem: - Lepiej się pośpiesz, za jakieś pół minuty będą dzwonić, a Mnierozka nigdy jeszcze się nie spóźniła.
-T-tak... odpowiedziała, nieco jąkając się, dziewczyna, po czym pobiegła na dół. A mi nie pozostało nic innego, jak cieszyć się uzyskaną na dzień wolnością od zajęć.
Przeszedłem przez korytarz drugiego piętra, aż znalazłem się przy pochyłym oknie na jego końcu. Pociągnąłem za nieco obluzowaną kratę zabezpieczającą, odsuwając ją, po czym otworzyłem ościeżnice. Chwyciłem obiema rękoma za dach, po czym podciągnąłem się i stanąłem już po chwili na pochyłym dachu, balansując nieco ciężarem ciała, by nie zjechać z chropowatych dachówek. Może i był to czas lekcji, ale i tak chciałem nie ryzykować spotkania z jakimiś zagubionymi w akcji pierwszakami. Wreszcie spokój... nawet Inez nic ode mnie nie chciała, wyjątkowo.
 Przeszedłem na środek budynku, gdzie grunt był płaski, po czym usiadłem po turecku i oparłem się na rękach, kładąc je za sobą. Jak zwykle o tej porze roku, wiał nieco chłodny wiatr zachodni. Prosty, doświadczony wiatr, niezbyt szybki i spokojny. Przymknąłem oczy, wsłuchując się w jego melodię. Nieustanna pieśń życia i mądrości niedostępnej dla śmiertelnych zmysłów. Żałowałem jedynie, że na niebie było słońce, a nie księżyc trzeciej kwadry.
Nagle, melodia wiatru na chwilę się zmieniła, ciągnąc za sobą przerażającą, smutną nutę śmierci. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się, ale nic nie mogłem dostrzec, gdziekolwiek bym nie zawiesił wzroku. A jednak, nie mogłem się pomylić. Coś się szykowało, coś strasznego. Ale na razie czekało... Oby jak najdłużej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz