Radość ogarnęła mnie od pięty do czubka głowy, gdy dowiedziałam się o
znalezieniu towarzysza. Częściowo, jednak, czułam gniew w stosunku do
Kiby, strasznie mnie wystraszył.
- Idziemy? - zapytały dwie postaci. Skinęłam głową. Szłam za nimi przez ciemne i samotne korytarze. Słyszałam tylko swoje kroki i miły wiatr na skórze. Nie był on ciepły, ale nie zimny, trudno to określić słowami. Przez te drzwi, którymi parę godzin temu weszłam, teraz wyszłam, ale nie wiem gdzie… Niebo rozświetlały gwiazdy oraz księżyc w pełni.
W gąszczu ktoś szedł szybkim krokiem. Słyszałam to, jednak byłam zbyt daleko, by określić kto, lub co, to był. Skręciliśmy do jednej z większych, leśnych dróg i zatrzymaliśmy się. Ujrzałam światło, a potem postać człowieka i wilka. To był Kiba z nauczycielem. Podeszli do mnie.
- Czyli to jest Kiba? - spytał nauczyciel.
- Tak, to on…- odparłam trochę nieśmiało. Basior podszedł do mnie i otarł się o moją rękę. Nauczyciel odszedł, "przewodnicy" też zawracali.
- Idziesz? – spytał jeden z nich. Przytaknęłam i dołączyłam o nich. Zastanawiałam się teraz, czemu Kiba tak nagle uciekł bez żadnej oznaki. Teraz będę ostrożniejsza. Ponoć miał być ze mną zawsze... przynajmniej wedle planu. Tak zastanawiając się, potknęłam się o kamień. Złapałam szybko równowagę i ruszyłam dalej. Nie miałam uśmiechu na twarzy, a zadumę.
- Dlaczego jesteś smutna? – spytała dziewczyna.
- Nie cieszysz się, że się znalazł? – dodał chłopak.
- Cieszę się. Ale męczy mnie pytanie, dlaczego uciekł – odparłam. Westchnęli obydwoje i nie zadawali więcej pytań, po prostu szliśmy. Byliśmy już blisko drzwi do szkoły, na górze nadal paliło się światło.
- Idziemy? - zapytały dwie postaci. Skinęłam głową. Szłam za nimi przez ciemne i samotne korytarze. Słyszałam tylko swoje kroki i miły wiatr na skórze. Nie był on ciepły, ale nie zimny, trudno to określić słowami. Przez te drzwi, którymi parę godzin temu weszłam, teraz wyszłam, ale nie wiem gdzie… Niebo rozświetlały gwiazdy oraz księżyc w pełni.
W gąszczu ktoś szedł szybkim krokiem. Słyszałam to, jednak byłam zbyt daleko, by określić kto, lub co, to był. Skręciliśmy do jednej z większych, leśnych dróg i zatrzymaliśmy się. Ujrzałam światło, a potem postać człowieka i wilka. To był Kiba z nauczycielem. Podeszli do mnie.
- Czyli to jest Kiba? - spytał nauczyciel.
- Tak, to on…- odparłam trochę nieśmiało. Basior podszedł do mnie i otarł się o moją rękę. Nauczyciel odszedł, "przewodnicy" też zawracali.
- Idziesz? – spytał jeden z nich. Przytaknęłam i dołączyłam o nich. Zastanawiałam się teraz, czemu Kiba tak nagle uciekł bez żadnej oznaki. Teraz będę ostrożniejsza. Ponoć miał być ze mną zawsze... przynajmniej wedle planu. Tak zastanawiając się, potknęłam się o kamień. Złapałam szybko równowagę i ruszyłam dalej. Nie miałam uśmiechu na twarzy, a zadumę.
- Dlaczego jesteś smutna? – spytała dziewczyna.
- Nie cieszysz się, że się znalazł? – dodał chłopak.
- Cieszę się. Ale męczy mnie pytanie, dlaczego uciekł – odparłam. Westchnęli obydwoje i nie zadawali więcej pytań, po prostu szliśmy. Byliśmy już blisko drzwi do szkoły, na górze nadal paliło się światło.
Tylko szmer drzew i zapach wielu tysięcy roślin… to było to, co pamiętam
od bardzo dawna. Tak... Byłam w domu dziecka, ale nie przez cały czas:
przez pewien moment żyłam na łonie natury z wilkami, potem z
leśniczym, a teraz jestem tu…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz