Było już długo po
wszystkich lekcjach. Postanowiłam się przewietrzyć. Wyszłam, więc, ze
szkoły i przeszłam ścieżką wzdłuż lasu. Trochę było dzisiaj zamieszania:
znów się pierwszaki pogubiły. A, oczywiście, jak na złość, Shin zniknął i
musiałam sama zaprowadzić ich pod klasy.
Powietrze było
tak przyjemne, ale musiałam już wracać do szkoły. Przekroczyłam jej
próg i poszłam przez korytarze w stronę schodów. Kręciło się tu mrowie
uczniów i nauczycieli. Wszyscy mieli swoje sprawy na głowie. Nigdzie
nie mogłam wypatrzyć Shin’a. Nie chciałam, jednak, iść do niego do pokoju, po prostu
zostawiłam tą sprawę. Miałam
nadzieję, że jutro tak już nie będzie, że nowi się jakoś ogarną. Gdy
tylko znalazłam się w pokoju, padłam na łóżko i chciałam zasnąć. Nie dane mi to było… usłyszałam pukanie. Wstałam z łóżka. Ktoś stał przed drzwiami.
Otworzył je i wtedy przede mną pojawiła się drobna postać Alei. Uśmiechnęłam
się lekko.
- Nie sądziłam, że tak szybko wrócicie – stwierdziłam pogodnie.
- Felix jeszcze nie wrócił, nadal jest na wizytacji – powiedziała Alea.Lekko mnie to zdziwiło. Myślałam, że wrócą razem. Przecież razem wyjechali, to również razem powinni wrócić.
- Zapewne coś musiało się wydarzyć, ale cóż. Podejrzewam, że chcesz dowiedzieć, co było na lekcjach.
- Dokładnie tak. Przecież trochę mnie tu nie było, a to początki - poszłam po zeszyty.
- Spodziewałam
się i wszystko dokładnie ci opisałam. Mam nadzieję, że nie zmienili programu nauczanie przez ten rok – zaczęłam, przeglądać jeden z brulionów,
upewniając się, że na pewno wszystko w nim jest: strona w
podręczniku i streszczenie wymagań nauczyciela. Zamknęłam go potem i
wzięłam pozostałe do ręki. Położyłam je na łóżku, aby dziewczyna mogła je zabrać do siebie i
uzupełniła swoje wiadomości.
- Tu jest wszystko, co było – powiedziałam.Dziewczyna
podeszła do łóżka i wzięła ten sam zeszyt, co ja przed chwilą, po czym zaczęła
go przeglądać. Uśmiechnęła się, jakby jej ulżyło, że wszystko jest.
- Masz trochę do nadrobienia, a… - nie zdążyłam dokończyć.
- Dziękuję – odparła.
- Proszę – poczułam się, jakbym zrobiła coś tak wielkiego i dobrego.
- W razie czego, przychodź – powiedziałam. Nie chciałam
wypierać na niej zbyt wielkiej presji, czy innych negatywnych emocji. Nawet,
jeżeli nie wyrobi się z przeczytaniem wszystkich lekcji do jutra, to
trudno się mówi, na pewno to zrobi za kilka dni. Zaufanie to podstawa,
nienawiść: niepotrzebne uczucie. W jakiś sposób, coraz bardziej cieszył
mnie ten rocznik. Ale dlaczego? Może po prostu już nauczyłam się żyć z faktem, że ktoś w tej szkole potrzebuje mojego wsparcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz