Wakacje


Lista osób na wakacjach/planująca wakacje (zgłoszenia min. 3 dni wcześniej).
FOXX 15-31.07
Marydie 1.07-16.07
Kochana 456 15.07-31.07
gulinek.16 13-20.07; 24-28.07; 15-24.08
Lelissa 13.07-4.08

Hymn szkoły

Hymn szkoły

środa, 23 lipca 2014

Felix

Lśniąca masa, wylewała się równo zza każdego zakrętu. Gładka niczym wypolerowana, jaśniała wszędzie, gdzie okiem sięgnąć. Wydawało mi się że pulsuje ospale. Obrzydliwie jaskrawa, bez ani jednego przebłysku jakiegokolwiek miłego dla oczu koloru: pomarańczowa farba. Opanowawszy już każdy kąt, wyglądała, jakby niecierpliwie, z wielką żądzą, chciała wyruszyć także na podbój drzwi i podłoża, jedynych ostoi w morzu oranżu. Moje oczy, cały czas podrażniane tym wstrętnym widokiem, błądziły po podłodze, byleby tylko zatrzymać wzrok na czymś innym. Na korytarzu było cicho. Zbyt cicho. Naszła mnie irracjonalna obawa, że uczniowie zostali wchłonięci do świata pomarańczowych odcieni. Ściany nie były już po prostu w złym kolorze. Biło od nich coś, co mnie odpychało. Wzdrygnąłem się i przyśpieszyłem. Teraz otaczały mnie i zdawały się rozpoczynać powolny i nieśpieszny marsz w moim kierunku.
Doszedłem do drzwi swojego pokoju. Bez pukania wparowałem do środka, dysząc z lekka. Zatrzasnąłem futryny i osunąłem się na podłogę. Zamykając oczy, walnąłem swój niemały plecak na podłogę. Ciężko oddychając, zacząłem (wpierw cicho) śmiać się, po chwili coraz głośniej. W końcu mój śmiech przerodził się w swego rodzaju głośny rechot. Na wpół otworzyłem oczy. Na jednym z łóżek siedział rudy chłopak w okularach, chyba w moim wieku. Znieruchomiał z książką w dłoni. Zauważyłem też przyjemny dla oka miętowy kolor ścian.
- Wróciłem! - uśmiechnąłem się do niego uprzejmie. W sumie i tak mają mnie za dziwaka. - Nowy w tym pokoju? - pokiwał głową. Wydawał się lekko zaniepokojony moją postawą. Wstałem i podałem mu rękę. - Felix Cioran.
- Berardo Vargas - ścisnął ją, nieco mocniej niż mógłbym się spodziewać po jego posturze. Przypomniałem sobie, że mam wolne do końca dnia, czyli, jak to nawała pani dyrektor, czas na odpoczynek po podróży.
- Wiesz Berado, chyba pójdę się przejść - kiwnął głową, wracając do książki. Wsunąłem rękę do plecaka. Wyjąłem moją kochaną komórkę i słuchawki oraz karty. Wcisnąłem te pierwsze w uszy, od razu włączając "Dani California", po czym wyszedłem z pokoju, starając się nie zwracać uwagi na ściany. Po chwili szybkim krokiem przemierzałem już ogród. Z daleka dostrzegłem znajomą twarz. Tyłem do mnie stała brązowowłosa hamadriada. Podbiegłem w tamtym kierunku, wołając:
-Hej, Alea!

wtorek, 15 lipca 2014

Shin

-Tak, a co? - widziałem w oczach dziewczyny, że zastanawia się, skąd znam jej imię. Nie musiałem się tłumaczyć, więc tego nie zrobiłem.
- Nic szczególnego. Po prostu byłem ciekawy, jak wygląda wybranka dyry - wzruszyłem ramionami. Alea nie była pewna, czy potraktować moją wypowiedź na poważnie, czy jako sarkazm. - Poza tym, odebrałaś już notatki od Inez? - spytałem.
- Tak, dostałam - przytaknęła. - Nie wszystkiego zdążyłam się jeszcze nauczyć - przyznała. I właśnie dlatego nie wróżę kotom długiej i wesołej przyszłości. Żadnego instynktu ochronnego. Westchnąłem.
- Nie wiem, co w tobie widzą inni. Pierwsze i podstawowe prawo chronienia sobie tyłka - nie przyznajesz się do słabości. Jak już bardzo chciałaś coś dopowiedzieć, to trzeba było wrzucić, co już umiesz, a nie, że nie wszystko. No nic, wasze szczęście, że poza ludźmi nic już prawie nie ma - prychnąłem, po czym dodałem: - Lepiej się pośpiesz, za jakieś pół minuty będą dzwonić, a Mnierozka nigdy jeszcze się nie spóźniła.
-T-tak... odpowiedziała, nieco jąkając się, dziewczyna, po czym pobiegła na dół. A mi nie pozostało nic innego, jak cieszyć się uzyskaną na dzień wolnością od zajęć.
Przeszedłem przez korytarz drugiego piętra, aż znalazłem się przy pochyłym oknie na jego końcu. Pociągnąłem za nieco obluzowaną kratę zabezpieczającą, odsuwając ją, po czym otworzyłem ościeżnice. Chwyciłem obiema rękoma za dach, po czym podciągnąłem się i stanąłem już po chwili na pochyłym dachu, balansując nieco ciężarem ciała, by nie zjechać z chropowatych dachówek. Może i był to czas lekcji, ale i tak chciałem nie ryzykować spotkania z jakimiś zagubionymi w akcji pierwszakami. Wreszcie spokój... nawet Inez nic ode mnie nie chciała, wyjątkowo.
 Przeszedłem na środek budynku, gdzie grunt był płaski, po czym usiadłem po turecku i oparłem się na rękach, kładąc je za sobą. Jak zwykle o tej porze roku, wiał nieco chłodny wiatr zachodni. Prosty, doświadczony wiatr, niezbyt szybki i spokojny. Przymknąłem oczy, wsłuchując się w jego melodię. Nieustanna pieśń życia i mądrości niedostępnej dla śmiertelnych zmysłów. Żałowałem jedynie, że na niebie było słońce, a nie księżyc trzeciej kwadry.
Nagle, melodia wiatru na chwilę się zmieniła, ciągnąc za sobą przerażającą, smutną nutę śmierci. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się, ale nic nie mogłem dostrzec, gdziekolwiek bym nie zawiesił wzroku. A jednak, nie mogłem się pomylić. Coś się szykowało, coś strasznego. Ale na razie czekało... Oby jak najdłużej.

niedziela, 13 lipca 2014

Alea

Zaraz po wyjściu z pokoju Inez, udałam się w stronę swojego, z zamiarem nadrobieniem zaległości, lecz wpadłam na jakąś dziewczynę. Zeszyt spadł na ziemię i kilka kartek z niego wypadło.
- Przepraszam - wymamrotałam pod nosem, przykucnęłam i zaczęłam zbierać papiery.
- Daj, pomogę ci - usłyszałam jej głos,. Dziewczyna pozbierała kilka kartek i mi je oddała, przyglądając się. - Jak masz na imię?
- Alea, a ty? - spytałam bardziej formalnie, śpieszyło mi się, żeby w końcu usiąść do lekcji.
- Narumi. Też jesteś w pierwszym roczniku, prawda?
- Mhm... Jak pozwolisz, to ja już sobie pójdę. Mam sporo do nadrobienia i dziękuję za pomoc.
- Nie ma sprawy, do zobaczenia - usłyszałam za sobą.
Wpadłam jak wicher do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Otworzyłam zeszyt na pierwszej stronie i rozpoczęłam czytanie.

Następnego dnia obudziłam się z zeszytem na brzuchu, we wczorajszym ubraniu. Zasnęłam podczas nauki.
"Świetnie, pewnie wyglądam jak wiedźma po imprezie" tak sobie myślałam, ale zaśmiałam się z tego. Przecież ja nie chodzę na dyskoteki. Szybko wpadłam do łazienki, pierwsza lekcja zaczynała się za pół godziny. Umyłam się prędko i założyłam mundurek. Przejechałam kilka razy szczotką po włosach i chwyciłam zeszyty, po czym wypadłam z pokoju, by jak najszybciej dojść do klasy, w której odbędzie się moja pierwsza lekcja.
Tym razem przed drzwiami wpadłam na chłopaka. Pozbierałam szybko swoje rzeczy  i zerknęłam na niego. Stał z założonymi rękami i mi się przyglądał z dziwnym uśmiechem.
- Cześć jestem Shin, a ty Alea.
"Skąd on wie, jak ja mam na imię?" Pytanie dudniło mi w głowie, ale się nie zmieszałam.
- Tak, a co?

sobota, 12 lipca 2014

Nadine

Chyba dziewczyna nie była zadowolona z obecności Kiby, ale czemu? Przecież on nic jej nie zrobił. Kiba wstał i ocierał się o drzwi. Ubrałam kapcie i zapięłam mu smycz. Wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy po schodach. Robiliśmy to bardzo cicho. Wyszłam w końcu z nim ze szkoły i usiadłam na murku, po czym odpięłam smycz. Wilk natychmiast odbiegł, ale wiedziałam, że tym razem wróci. Musi wrócić. Jeszcze przez chwilę słyszałam, jak jego pazury ocierają się o ziemię i wyrzucają w powietrze kamienie. Potem wszystko ucichło i zawiał zimny wiatr. Patrzyłam w mrok: umiałam patrzeć w ciemnościach, ale utrudniało mi to światło bijące ze szkoły. A dokładnie z pokoi. W niektórych nadal było jasno. Zaczęło kropić. Podeszłam więc w otwarte drzwi. Wtedy przybiegł Kiba, na szczęście nie był wcale mokry. Był jakiś taki cały czysty. Zapięłam mu smycz. Prowadziłam go i za chwilkę znalazłam się w pokoju, cicho zamykając drzwi. Dziewczyna nadal była w łazience. Usidłam na łóżku i odpięłam ,,koleżce” smycz. Wszedł pod łóżko i położył się do legowiska. Przykryłam się kołdrą i siedziałam, patrząc w okno. Widniał za nim księżyc, śliczny, biały. Wtedy dziewczyna wyszła, spojrzałam w jej stronę.
- Gdzie jest wilk? – spytała.
- Pod moim łóżkiem, nie masz się o co martwić. Nie będzie ci przeszkadzał – odparłam. Dziewczyna usiadła na swoim łóżku i zaczęła rozczesywać włosy. Nie byłam przyzwyczajona do dzielenia z kimś pokoju. Położyłam się, jednak, i zasnęłam. Zapomniałam poinformować ją o tym, że wyjeżdżam.
Wstałam, znów, bardzo wcześnie i zaczęłam się pakować. Robiłam to najciszej, jak potrafiłam. Wilk nadal spał, jak trup. Zamknęłam swoją walizkę. Następnie wzięłam swoje ubrania i poszłam do łazienki. Umyłam zęby, ubrałam się i uczesałam włosy. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i wyszłam z łazienki.
Chwyciłam za smycz i uniknęłam ataku Kiby. Wilk wyhamował przed samą ścianą. Przypięłam mu karabińczyk i wyszłam z nim z pokoju, znów bardzo cicho. Zeszłam po chodach i skręciłam w kierunku drzwi, a przed szkołą odpięłam go. Kiba znów ruszył, tym razem prosto w las.Szybko zniknął mi z oczu.
Słoneczko oświetlało świat pierwszymi, najcieplejszymi promieniami. Uśmiechnęłam się. Kiba wrócił szybciej, niż zwykle. Znów czyściutki i suchy. Jak on to robi? Przypięłam mu smycz i wróciliśmy do pokoju, gdzie ujrzałam Narumi, siedzącą na łóżku.
- Gdzieś jedziesz? – spytała.
- Wyjeżdżam na specjalną farmę, badać zachowania wilków względem ludzi z dziedzictwem hamadriady. Projekt szkolny – powiedziałam. Dziewczyna wydawała się trochę zmieszana. Ja jednak chwyciłam bagaż i wyszłam z nim z pokoju.
- Do zobaczenia! – powiedziałam. Zaczęłam „walczyć" z bagażem i schodami. Jednak, udało mi się to zrobić dość sprawnie i wyszłam po jakimś czasie przed szkołę. Usiadłam na schodach, czekając na transport. Przyjechał samochód, a mężczyzna, który z niego wyszedł, włożył moją torbę do bagażnika, a ja w tym czasie wsiadłam z Kibą do samochodu, po czym odjechaliśmy.

Inez

Było już długo po wszystkich lekcjach. Postanowiłam się przewietrzyć. Wyszłam, więc, ze szkoły i przeszłam ścieżką wzdłuż lasu. Trochę było dzisiaj zamieszania: znów się pierwszaki pogubiły. A, oczywiście, jak na złość, Shin zniknął i musiałam sama zaprowadzić ich pod klasy.
Powietrze było tak przyjemne, ale musiałam już wracać do szkoły. Przekroczyłam jej próg i poszłam przez korytarze w stronę schodów. Kręciło się tu mrowie uczniów i nauczycieli. Wszyscy mieli swoje sprawy na głowie. Nigdzie nie mogłam wypatrzyć Shin’a. Nie chciałam, jednak, iść do niego do pokoju, po prostu zostawiłam tą sprawę. Miałam nadzieję, że jutro tak już nie będzie, że nowi się jakoś ogarną. Gdy tylko znalazłam się w pokoju, padłam na łóżko i chciałam zasnąć. Nie dane mi to było… usłyszałam pukanie. Wstałam z łóżka. Ktoś stał przed drzwiami. Otworzył je i wtedy przede mną pojawiła się drobna postać Alei. Uśmiechnęłam się lekko.
- Nie sądziłam, że tak szybko wrócicie – stwierdziłam pogodnie.
- Felix jeszcze nie wrócił, nadal jest na wizytacji – powiedziała Alea.Lekko mnie to zdziwiło. Myślałam, że wrócą razem. Przecież razem wyjechali, to również razem powinni wrócić.
- Zapewne coś musiało się wydarzyć, ale cóż. Podejrzewam, że chcesz dowiedzieć, co było na lekcjach.
- Dokładnie tak. Przecież trochę mnie tu nie było, a to początki - poszłam po zeszyty.
- Spodziewałam się i wszystko dokładnie ci opisałam. Mam nadzieję, że nie zmienili programu nauczanie przez ten rok – zaczęłam, przeglądać jeden z brulionów, upewniając się, że na pewno wszystko w nim jest: strona w podręczniku i streszczenie wymagań nauczyciela. Zamknęłam go potem i wzięłam pozostałe do ręki. Położyłam je na łóżku, aby dziewczyna mogła je zabrać do siebie i uzupełniła swoje wiadomości.
- Tu jest wszystko, co było – powiedziałam.Dziewczyna podeszła do łóżka i wzięła ten sam zeszyt, co ja przed chwilą, po czym zaczęła go przeglądać. Uśmiechnęła się, jakby jej ulżyło, że wszystko jest.
- Masz trochę do nadrobienia, a… - nie zdążyłam dokończyć.
- Dziękuję – odparła.
- Proszę – poczułam się, jakbym zrobiła coś tak wielkiego i dobrego.
- W razie czego, przychodź – powiedziałam. Nie chciałam wypierać na niej zbyt wielkiej presji, czy innych negatywnych emocji. Nawet, jeżeli nie wyrobi się z przeczytaniem wszystkich lekcji do jutra, to trudno się mówi, na pewno to zrobi za kilka dni. Zaufanie to podstawa, nienawiść: niepotrzebne uczucie. W jakiś sposób, coraz bardziej cieszył mnie ten rocznik. Ale dlaczego? Może po prostu już nauczyłam się żyć z faktem, że ktoś w tej szkole potrzebuje mojego wsparcia.

Narumi

Narumi oznacza prawdę i piękno, ale też szum morza.
Kiedy miałam trzy latka, podczas wycieczki na jakimś zabytkowym statku, doszło do uszkodzenia. Okręt zaczął tonąć. Wszystkich uratowali, jednak ja od tego czasu panicznie bałam się wody. Morza, oceanu, a nawet basenu. Wszystko zmienił tegoroczny wyjazd do Europy. Rodzice stwierdzili, że jestem już za duża na takie fochy i zapisali mnie do instruktora pływania. Ten przez całe wakacje próbował przyzwyczaić mnie do wody. Przełom nastąpił tydzień przed wyjazdem. Zmęczony brakiem rezultatów instruktor zabrał mnie na łódź (nie powiem, że byłam zachwycona tym pomysłem), wepchnął mnie do wody i skoczył za mną. Jakież było jego zdziwienie (nie mniejsze niż moje) gdy okazało się, że ja potrafię pływać, a w wodzie czuję się lepiej niż na lądzie. Przez tydzień, do końca wyjazdu, sama oswajałam się z wodą i nowo odkrytymi u siebie umiejętnościami. Rodzice przedłużyli nasz wyjazd o osiem dni dni. W ciągu tego czasu dowiedziałam się, że jestem niesamowitym pływakiem i wolę przebywać w wodzie, a nie na lądzie. Do domu wróciliśmy tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego. Moi rodzice podjęli decyzję, aby zmienić moją szkołę na taką, jak to usłyszałam, „dla dzieci specjalnie uzdolnionych”.
Zaczęłam swoją podróż przyklejając nos do szyby w taksówce i puszczając muzykę w słuchawkach na cały regulator. Po pokonaniu jakichś 300 kilometrów, dojechaliśmy na miejsce. Kierowca wyjął moje bagaże z bagażnika i zostawił mnie przed imponującym gmaszyskiem. Powoli, ciągnąc swoją walizkę na kółkach, dotarłam do schodów. Było już grubo po północy. Cieszyłam się, że wszyscy uczniowie śpią. Gdybym przyjechała w środku dnia, wszyscy na pewno by gapili się na mnie jak na tą idiotkę, co przyjechała tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego. Nie miałam ochoty gadać z nikim, ani znosić drwiących uśmieszków i wytykania palcami. Po pokonaniu schodów stanęłam w hallu. Zdziwiłam się widząc tam wysoką dziewczynę, starszą ode mnie.
-Ty jesteś Narumi? – zapytała.
- Tak – odpowiedziałam, jednocześnie ogarniając spojrzeniem całą przestrzeń. Dziewczyna stała obok kliku foteli i stołu. Dojrzałam co najmniej pięć różnych drzwi z numerami na środku. W sumie, wygląd przypominał każdą inną szkołę z internatem. Nie było tutaj nic niezwykłego. Spojrzałam po raz drugi na dziewczynę. Chyba ktoś musiał ją obudzić, aby mnie przywitała. Była cała rozczochrana, ubrana pidżamę.
- Ja jestem Inez. Zaprowadzę cię do pokoju – powiedziała i ziewnęła. Weszłyśmy po schodach, a dziewczyna otworzyła przede mną drzwi do pokoju z numerem 29. Był dość przestronny, a przez duże okno wlewało się do niego światło księżyca. Inez wyszła. Dopiero teraz zauważyłam, że na jednym z dwóch łóżek siedziała dziewczyna. Chyba w moim wieku. Okropnie ziewała.
- Jestem Narumi. Wygląda na to, że będziemy współlokatorkami – powiedziałam przyjaźnie.
- Ja Nadine. A to jest Kiba – wskazała ręką na białego wilka, śpiącego u stóp jej łóżka. 
"No pięknie" pomyślałam. "Będę spać w pokoju razem z jakimś zwierzęciem." Nie wyraziłam jednak głośno swojego niezadowolenia, tylko wyjęłam z torby kosmetyki, pidżamę, ręcznik i poszłam do łazienki.

czwartek, 10 lipca 2014

KONKURS

Ogłasza się konkurs!

Waszym zadaniem jest wymyślić motyw przewodni na tegoroczne Święto Czterech Kryształów, które odbywa się 1.08.2014 (czasu realnego). Zwycięski pomysł może liczyć na nagrodę niespodziankę. Poza samym pomysłem, zwycięzca będzie musiał przygotować całe przedsięwzięcie, to jest napisać długie opowiadanie, opisujące wszystkie atrakcje zaplanowane i niezaplanowane, jak również stworzyć galerię obrazów ze święta.

Święto Czterech Kryształów jest corocznym świętem ku czci czterech żywiołów rządzących światem. Nie może na nim zabraknąć elementu z każdego żywiołu. Zazwyczaj towarzyszy wydarzeniu parada, w której uczestnicy przebierają się za różne stworzenia mityczne, a prowadzą ją cztery żywioły i pięć Dusz Mgły. Pozostały czas jest do rozgospodarowania dowolnego.

Konkurs trwa od dnia dzisiejszego aż do dnia 18.07.2014. Wyniki zostaną ogłoszone w tym dniu bądź następnym. Chętni niech wysyłają wiadomości do przewodniczącego szkoły w wiadomości o tytule "DM: Konkurs". Wiadomość powinna zawierać: imię postaci, motto przewodnie święta oraz zarys głównych atrakcji. Nie musi on być długi, byle zrozumiały.

Połamania głów i piór!
Shin

Alea

Zatrzymałam się przed szkolnymi drzwiami, przez które dokładnie tydzień temu opuściłam, żeby towarzyszyć pani dyrektor i Felixowi podczas wizytacji areny treningowej. Całkiem sporo nauczyłam się przez ten czas. Teraz już jakoś nie przerażała mnie tak myśl, że jestem tu nowa. Mogłam spokojnie wejść do tej szkoły, trzymając na ramieniu torbę w zielone i niebieskie cętki.
Felix i pani dyrektor zostali jeszcze na kontroli, ponieważ pojawiła się pewna komplikacja, przy której obecność Verny Nimensagel była obowiązkowa. Ja zostałam odesłana z powrotem do szkoły z niewiadomego mi dokładnie powodu.
Rozmyślając tak, udałam się w stronę swojego pokoju, zadziwiająco cichymi korytarzami. Nie spotkałam po drodze nikogo. Szkoda, bo przecież mam tydzień zaległości. Będę musiała udać się do Inez, ale jeszcze nie teraz. Rzuciłam torbę na łóżko i usiadłam ciężko na krześle koło okna, które wychodziło na szkolny park i położony za ogrodzeniem długowieczny las.
"Jak przyjemnie byłoby teraz udać się do tamtego, cudownego miejsca" myślałam, jednocześnie kręcąc głową. Nie mogę, jeszcze nie teraz.
Moje rozmyślania popłynęły w stronę ostatniego tygodnia, kiedy to okazało się, że Felix nie spędza jednak całego czasu ze swoim telefonem. Mieliśmy wieczorami całkiem sporo wolnego, więc rozmawialiśmy często lub graliśmy w karty. Niestety, Felix został z panią dyrektor i nie będzie go przez najbliższy tydzień.
Rozczesywałam włosy, dalej patrząc się na widoki za oknem. Ile dowiedziałam się podczas tego tygodnia? Zaczęłam chichotać, kiedy do głowy przyszło mi lepsze pytanie.
- Ile mam do nadrobienia? - spytałam pustego pokoju, który oczywiście nie mógł mi odpowiedzieć.
Bez dalszego przeciągania tego, co musi i tak nastąpić, szybko naciągnęłam bluzę i udałam się w stronę pokoju Inez. Idąc korytarzem, przypomniała mi się pewna rozmowa z Felixem, podczas której okazało się, że i on wolałby, żeby ściany były zielonej lub błękitnej barwy. Uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie tej rozmowy. Felix pomógł mi, nawet o tym nie wiedząc.
Stanęłam przed drzwiami pokoju zastępcy przewodniczącego, wzięłam głęboki oddech i zapukałam lekko.

Shin

Ostatni tydzień nie był aż taki zły, jak myślałem. Oczywiście, kilku pierwszaków jeszcze gubiło się w (dość prostej) szkole, ale ogólnie rocznik był dość spokojny. Zastanawiałem się, czy nie był to przypadkiem prezent od starego Ryumasakiego i jego nad wyraz sarkastycznego poczucia humoru w doborze tematów na referaty imprezowiczów z pierwszego dnia.
Przeciągnąłem się, ziewając. Właśnie skończyła się moja ostatnia dzisiejsza lekcja - sztuki walki. Muszę przyznać, że trochę się rozleniwiłem przez wakacje i teraz musiałem się zająć dość licznymi sińcami niemal na całym ciele. Wice mógłby sobie chociaż raz darować...
- Jutro weź sobie wolne - usłyszałem za swoimi plecami. Z trudem powstrzymałem się przed obróceniem, żeby nie pokazać powolności swojej reakcji. Skinąłem lekko głowa.
- Tydzień dobroci nad zwierzętami? - zaśmiałem się płytko. Niesparowany cios w żebra dał o sobie znać.
- Nie, rozsądek. Może i wziąłeś sobie wolne, ale i tak jesteś jedną z lepiej przygotowanych osób, gdyby doszło do jakiejś walki - spojrzałem zdziwiony na mężczyznę. Nie było to jego normalne zachowanie.
- Jakieś wiadomości z góry? - spytałem zupełnie poważnie.
- Nie przeczę, nie potwierdzam - odpowiedział. Oboje wiedzieliśmy, co to znaczy. Nawet, gdyby bardzo chciał mi powiedzieć, nie mógł przez przysięgę w języku bogów. Ale coś było na rzeczy, inaczej po prostu by zaprzeczył lub rzucił jakiś dowcip. Było to ostrzeżenie: "lepiej bądź ostrożny, potrzebuję twojej pomocy". Przytaknąłem tylko lekko.
- No, mniejsza z tym. Dzięki. Słyszałem, że ma przyjechać ta dziewczyna z wizytacji i może jeszcze jakieś towarzystwo. Lepiej sprawdzę, czy wszystko jest w porządku. A tak poza tym, to jutro maksymalnie przyniosę ci te formularze - zmieniłem szybko temat, żeby nie wymusić ciszy.
- Nie ma problemu, Verna i tak jest tymczasowo nieobecna, więc się nie śpieszy - mężczyzna wzruszył ramionami. - Acha, przypominam ci o Święcie Czterech Kryształów. Lepiej zacznij już wszystko przygotowywać.
- Jasne, jasne. I tak najpierw Inez musi wrzucić przetarg na motyw - ziewnąłem.
- Wątpię, żeby miała czas. Zapominasz, że ma już na głowie dzień kota i dodatkowe nauczanie śpiochów.
- A, też racja. Dobra, wymyślę coś. Idę - stwierdziłem, po czym wstałem z ławki, jedynej w całym pomieszczeniu piwnicznym, skłoniłem się krótko, wykonując gest benu, po czym wyszedłem.

Nadine

Obydwoje odprowadzili nas aż po drzwi, żegnając się miłym "Dobrych snów!". Zapaliłam światło i usiadłam na łóżku, a Kiba usiadł przede mną.
- Dlaczego uciekłeś? – spytałam, nie oczekiwałam odpowiedzi. Spuścił łeb. Usłyszałam kroki w pokoju poniżej. Pewnie ktoś szykował się już do snu. Poszłam się wykąpać w ciepłej wodzie. Wytarłam się dokładnie i ,,wskoczyłam” w strój nocny, po czym zgasiłam światło i położyłam się na łóżku. Zasnęłam.
Obudziłam się bardzo wcześnie. Wstałam z łóżka trochę niemrawo. Uczesałam włosy, umyłam zęby i ubrałam się w mundurek… to, co mi dali. Co by tu go opisywać, po prostu mundurek. Wzięłam książkę… jakiś podręcznik i zaczęłam go czytać. Po pewnym czasie doszło do mnie, że to właśnie ten podręcznik, który muszę mieć na pierwszej lekcji. Odłożyłam jednak książkę. Poszłam do łazienki, wzięłam szklankę, nalałam do niej wody i wypiłam jej zawartość. Kiba położył się na łóżku i miotał nosem po podręczniku. Szykowała się bestiologia.
Wyszliśmy z pokoju i powoli, w tłumie innych, szliśmy do klasy. Gdy do niej weszliśmy, zobaczyłam sporo uczniów. Usiadłam na samym końcu przy otwartym oknie. Wilk położył się pod moją ławką. Spojrzałam, czy wszystko mam. Zadzwonił dzwonek, a w klasie zrobiło się strasznie cicho. Pojawił się nauczyciel. Kiba automatycznie nastawił uszu, wyczuł już jego pochodzenie. Cała klasa wstała i przywitała się z nauczycielem. Następnie mężczyzna opowiedział nam coś o sobie i o przedmiocie, który uczy. Niezbyt mnie to interesowało, ale udawałam, że słucham.
Naprawdę czułam się spokojna tą „zmianą klimatu” z lasu do tłocznej szkoły. Z ciszy do gwaru… i co tu zrobić. Nauczyciel był cały czas uśmiechnięty. Chodził po klasie, tłumaczył… ciekawe, jak to być nauczycielem? Czy to przyjazne, czy wyczerpujące. Ja już narobiłam hałasu. Ale nadal większość uczniów mnie nie znała. Chcę, by tak pozostało, póki co. Muszę się zorientować, kto jakiego jest pochodzenia. Właściwie, w klasie chyba jestem najmłodsza. Swoje dziedzictwo znam od dawna, ale ukrywałam je. Ciekawe, co tak naprawdę potrafię. Najchętniej chciałabym umieć mówić ze zwierzętami.
Nauczyciel przestał mówić, usiadł przy swoim biurku.
- Otwórzcie podręczniki na stronie tytułowej – powiedział.
Wszyscy uczniowie, włącznie ze mną, zrobili to, co polecił nauczyciel.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Banner bloga

Witam!
Na mojej (KuroNeko-chan) prezentacji właśnie został wrzucony banner bloga. Miło by mi było, gdyby każdy pisarz posiadał takowy u siebie. Od razu mówię, że to jest oryginalny banner, ale chętnie przyjmę każdy dodatkowy jako bannery nieoficjalne.
Administracja

niedziela, 6 lipca 2014

Inez


Pierwszy tydzień szkoły to męczący i chaotyczny okres, ale pierwszy dzień lekcji jest zawsze najgorszy. Choć dobrze o tym wiedziałam wczoraj wieczorem nie miałam szans położyć się wcześniej, a jak już wróciłam do pokoju po szczęśliwym znalezieniu wilka, nie bardzo mogłam zasnąć…. W rezultacie spałam ledwie trzy godziny i o mało nie przegapiłam budzika. W końcu jednak zwlekłam się z łóżka i półprzytomna zaczęłam się ubierać. Musiałam prezentować się zgodnie ze szkolnymi zasadami, więc szybko włożyłam mundurek składający się z czarnej, plisowanej spódniczki, eleganckiej białej koszuli i czarnej marynarki, do której przypięta była niewielka broszka z purpurowym kamieniem. Starannie zaplotłam włosy w długi, gruby warkocz, który związałam wstążką w tym samym kolorze, co kamień gdyż purpura to barwa mojego Dziedzictwa i włożyłam czarne baleriny na delikatnym obcasie.
Gdy już byłam gotowa, szybkim krokiem opuściłam swój pokój i ruszyłam zatłoczonym korytarzem w kierunku klasy do numerologii. Swoje Dziedzictwo odkryłam w wieku dziesięciu lat, więc teraz chodziłam na lekcje z grupą najbardziej zaawansowaną. W naszej szkole tylko Shin miał indywidualny tryb nauki, a resztę przypisywano do grup wedle Dziedzictwa i przede wszystkim posiadanej wiedzy i umiejętności radzenia sobie ze zdolnościami. Dlatego właśnie nie było niczym dziwnym, że w grupie początkujących były zarówno dzieciaki starsze i młodsze ode mnie.
Dotarłszy do sali zauważyłam, że profesor Odnaplotna już coś wypisuje na tablicy. Czyżby chciała nam zrobić kartkówkę już w pierwszym dniu, tak jak to zrobiła w zeszłym roku? Jeśli tak, to znowu będzie pogrom i masa jedynek w dzienniku... Nie przestając obserwować poczynań nauczycielki usiadłam w ławce obok Ching. Chciałam dyskretnie zapytać dziewczynę o wczorajszy wieczór i feralnego wilka, ale zanim to zrobiłam zadzwonił dzwonek, a profesorka odwróciła się do nas z zimnym błyskiem w oku. Wszystkie rozmowy natychmiast ucichły, bo każdy zdawał sobie sprawę, do czego ta kobieta jest zdolna, zwłaszcza, kiedy ktoś narusza jej idealny plan prowadzenia lekcji.

Nadine

Radość ogarnęła mnie od pięty do czubka głowy, gdy dowiedziałam się o znalezieniu towarzysza. Częściowo, jednak, czułam gniew w stosunku do Kiby, strasznie mnie wystraszył.
- Idziemy? - zapytały dwie postaci. Skinęłam głową. Szłam za nimi przez ciemne i samotne korytarze. Słyszałam tylko swoje kroki i miły wiatr na skórze. Nie był on ciepły, ale nie zimny, trudno to określić słowami. Przez te drzwi, którymi parę godzin temu weszłam, teraz wyszłam, ale nie wiem gdzie… Niebo rozświetlały gwiazdy oraz księżyc w pełni.
W gąszczu ktoś szedł szybkim krokiem. Słyszałam to, jednak byłam zbyt daleko, by określić kto, lub co, to był. Skręciliśmy do jednej z większych, leśnych dróg i zatrzymaliśmy się. Ujrzałam światło, a potem postać człowieka i wilka. To był Kiba z nauczycielem. Podeszli do mnie.
- Czyli to jest Kiba? - spytał nauczyciel.
- Tak, to on…- odparłam trochę nieśmiało. Basior podszedł do mnie i otarł się o moją rękę. Nauczyciel odszedł, "przewodnicy" też zawracali.
- Idziesz? – spytał jeden z nich. Przytaknęłam i dołączyłam o nich. Zastanawiałam się teraz, czemu Kiba tak nagle uciekł bez żadnej oznaki. Teraz będę ostrożniejsza. Ponoć miał być ze mną zawsze... przynajmniej wedle planu. Tak zastanawiając się, potknęłam się o kamień. Złapałam szybko równowagę i ruszyłam dalej. Nie miałam uśmiechu na twarzy, a zadumę.
- Dlaczego jesteś smutna? – spytała dziewczyna.
- Nie cieszysz się, że się znalazł? – dodał chłopak.
- Cieszę się. Ale męczy mnie pytanie, dlaczego uciekł – odparłam. Westchnęli obydwoje i nie zadawali więcej pytań, po prostu szliśmy. Byliśmy już blisko drzwi do szkoły, na górze nadal paliło się światło.
Tylko szmer drzew i zapach wielu tysięcy roślin… to było to, co pamiętam od bardzo dawna. Tak... Byłam w domu dziecka, ale nie przez cały czas: przez pewien moment żyłam na łonie natury z wilkami, potem z leśniczym, a teraz jestem tu…

sobota, 5 lipca 2014

Nowa reguła

Uprzedzając trochę fakty, pozwolę sobie opisać liczbę 5:

Piątka to liczba podróżników, poszukiwaczy i odkrywców. Symbolizuje ona ruch, zmianę i nieprzewidywalność. Znaczenie liczby 5 wskazuje na ogrom chaosu w przyrodzie a także na jego dzikie piękno i potęgę. Zmiana, dzikość i nieprzewidywalność wiążą się także z omylnością i poszukiwaniem.

Nie bez powodu więc wprowadzam regułę pięciu dni. Jako, że potrzebujemy na blogu ruchu i zmian w archiwum, tak też od dnia dzisiejszego każdy, kto nie napisze na blogu przez pięć dni zostaje wyrzucony nieodwołalnie. Oczywiście, nie dotyczy to bookowanych nieobecności. 

Oświadcza się również, że, jako że jesteśmy w Polsce, prawo DZIAŁA WSTECZ. Dlatego też wszystkie osoby, które już są na blogu mają naliczane od momentu ostatniego postu/wpisania się. Jeśli komuś już ten termin minął, daję jeden dzień dodatkowy na "rozruchowe".

Życzę miłego pisania i czekam na reakcję!
Administracja

środa, 2 lipca 2014

Lekcja mitologii 1


Na początek dobrze by było, byście dowiedzieli się jak powstała mitologia. Mianowicie, przed wiekami ludzie nie potrafili jednoznacznie odpowiedzieć na nurtujące ich pytania o świat i zjawiska na nim zachodzące. Każdy miał swoją teorię na powstanie ziemi, czy pojawienie się na niej człowieka i dzielił się nią w gronie swoich znajomych, a ci, jeśli uznali, że jest warta rozważenia przekazywali ją innym, ubarwiając, jak to ludzie mają w zwyczaju. W ten sposób powstały poglądy dzisiaj uważane za mityczne. Ludzie przypisali swoje istnienie siłom wyższym, które były jakoby odpowiedzialne za ich los. Owe siły wyższe zostały nazwane bogami, a ludzie wyobrażali ich sobie na swoje podobieństwo i tworzyli często skomplikowane historie dotyczące ich pojawienia się, czy władania światem. To właśnie takie historie nazywamy mitami, a cały ich zbiór mitologią. To słowo pochodzi z greki i jest zlepkiem dwóch wyrazów: mythos (opowieść) oraz logos (słowo).
Możemy rozróżnić kilka mitologii, bo niemal każde społeczeństwo miało kiedyś własną, jednak najważniejszymi są:
  1. Mitologia Grecka – druga, jeśli chodzi o czas powstania i najbardziej znana mitologia na świecie. W starożytnej Grecji bogowie, tak jak u wikingów, byli śmiertelni - jednak, dzięki nektarowi i ambrozji żyli wiecznie. Mieli władzę nad światem, jednakże bardzo często ulegali swym emocjom.
  2. Mitologia Rzymska - wyobraźnia Rzymian wyczerpywała się na personifikowaniu rzeczywistości i wynajdywaniu coraz liczniejszych bóstw opiekuńczych. Właściwie, zostały zmienione tylko nazwy bóstw z greckich na łacińskie. Oryginalne mity rzymskie są nieliczne, związane z założeniem Rzymu i herosami latyńskimi. Ich źródłem była często także poezja grecka, np. Homer. Mity rzymskie są, zatem uzupełnieniem mitów greckich.
  3. Mitologia Nordycka - mitologia nordycka stanowi najbardziej poznaną cząstkę mitologii germańskiej. Informacje o wierzeniach Wikingów pochodzą prawie wyłącznie z czasów, kiedy zaznaczyli swoją aktywność śmiałymi wyprawami do niemalże wszystkich zakątków Europy, północnych brzegów Afryki, Islandii i Grenlandii. A także do Ameryki Północnej. Światło na mitologię pada więc w okresie między IX a XI w., czyli na schyłkowy okres pogaństwa nordyckiego.
  4. Mitologia Celtycka - niektóre, spośród składających się na ich religię mitów zostały uwiecznione przez kronikarzy, a elementy mitologii wpłynęły na nowożytną cywilizację europejską. Kultura celtycka nie była tak ciągła, ani jednorodna jak kultura łacińska czy grecka. Według obecnej wiedzy, każde z plemion zamieszkujących rozległy obszar wpływów celtyckich miało swoje bóstwa lub duchy miejsc. Bardzo niewiele spośród ponad 300 znanych bóstw było rzeczywiście czczonych.
  5. Mitologia Egipska – najstarsza mitologia na świecie. Dzieli się ją zazwyczaj na trzy główne gałęzie: Heliopolis, Hermopolis i Memfis. Były to również nazwy trzech głównych miast - ośrodków kutrowych. Tak naprawdę, możemy mówić o trzech, spójnych jedynie fragmentarycznie, mitologiach. Cechą charakterystyczną jest tu na pewno wyobrażenie boskie, w większości nadające kształt człowieka z głową zwierzęcia, bądź będącego w całości zwierzęciem, nie zawsze rzeczywistym. Jest również rzeczą pewną, że część wierzeń Greków powstała z modyfikacji mitów egipskich.
  6. Mitologia Chińska - jedna z ważniejszych mitologii azjatyckich. Wyróżnia się z pewnością wielkim naciskiem stawianym na lokalność. Oznacza to, że każda wieś, czy nawet rodzina posiadała swoje własne wierzenia, głównie związane z duchami zmarłych. Jest ona o tyle ciekawa, ze Chiny są krajem trzech systemów religijnych: taoizmu (zwanego laoizmem od założyciela Lao-tse z główną księgą TaoTeChing), konfuncjanizmu (z założycielem Konfuncjuszem i świętymi pismami będącymi jego myślami) oraz buddyzmu (wywiedzionego z Indii z założycielem Buddą). Każdy system zyskał także swoje własne sekty, co tylko mnożyło bóstwa.
  7. Mitologia Japońska - druga pod względem ważności mitologia wschodnioazjatycka. Jest ona częściowo zapożyczona z mitologii chińskiej, zwłaszcza jeśli nie było odpowiedników rodzimych wyjaśnienia fenomenu. Odznacza się wielką ilością bogów już na samym początku (8000 według Kojiki i Nihongi) oraz zróżnicowaniem demonów, zarówno dobrych, jak i złych. Warto również podkreślić, że jest to jedna z nielicznych mitologii, która doczekała się uznania za oficjalną historię narodową, być może przez prawdopodobieństwo, że domniemani bogowie mogli być w rzeczywistości ludźmi o ubarwionej historii, jeśli przyjrzymy się ich zachowaniom.