Wakacje


Lista osób na wakacjach/planująca wakacje (zgłoszenia min. 3 dni wcześniej).
FOXX 15-31.07
Marydie 1.07-16.07
Kochana 456 15.07-31.07
gulinek.16 13-20.07; 24-28.07; 15-24.08
Lelissa 13.07-4.08

Hymn szkoły

Hymn szkoły

środa, 23 lipca 2014

Felix

Lśniąca masa, wylewała się równo zza każdego zakrętu. Gładka niczym wypolerowana, jaśniała wszędzie, gdzie okiem sięgnąć. Wydawało mi się że pulsuje ospale. Obrzydliwie jaskrawa, bez ani jednego przebłysku jakiegokolwiek miłego dla oczu koloru: pomarańczowa farba. Opanowawszy już każdy kąt, wyglądała, jakby niecierpliwie, z wielką żądzą, chciała wyruszyć także na podbój drzwi i podłoża, jedynych ostoi w morzu oranżu. Moje oczy, cały czas podrażniane tym wstrętnym widokiem, błądziły po podłodze, byleby tylko zatrzymać wzrok na czymś innym. Na korytarzu było cicho. Zbyt cicho. Naszła mnie irracjonalna obawa, że uczniowie zostali wchłonięci do świata pomarańczowych odcieni. Ściany nie były już po prostu w złym kolorze. Biło od nich coś, co mnie odpychało. Wzdrygnąłem się i przyśpieszyłem. Teraz otaczały mnie i zdawały się rozpoczynać powolny i nieśpieszny marsz w moim kierunku.
Doszedłem do drzwi swojego pokoju. Bez pukania wparowałem do środka, dysząc z lekka. Zatrzasnąłem futryny i osunąłem się na podłogę. Zamykając oczy, walnąłem swój niemały plecak na podłogę. Ciężko oddychając, zacząłem (wpierw cicho) śmiać się, po chwili coraz głośniej. W końcu mój śmiech przerodził się w swego rodzaju głośny rechot. Na wpół otworzyłem oczy. Na jednym z łóżek siedział rudy chłopak w okularach, chyba w moim wieku. Znieruchomiał z książką w dłoni. Zauważyłem też przyjemny dla oka miętowy kolor ścian.
- Wróciłem! - uśmiechnąłem się do niego uprzejmie. W sumie i tak mają mnie za dziwaka. - Nowy w tym pokoju? - pokiwał głową. Wydawał się lekko zaniepokojony moją postawą. Wstałem i podałem mu rękę. - Felix Cioran.
- Berardo Vargas - ścisnął ją, nieco mocniej niż mógłbym się spodziewać po jego posturze. Przypomniałem sobie, że mam wolne do końca dnia, czyli, jak to nawała pani dyrektor, czas na odpoczynek po podróży.
- Wiesz Berado, chyba pójdę się przejść - kiwnął głową, wracając do książki. Wsunąłem rękę do plecaka. Wyjąłem moją kochaną komórkę i słuchawki oraz karty. Wcisnąłem te pierwsze w uszy, od razu włączając "Dani California", po czym wyszedłem z pokoju, starając się nie zwracać uwagi na ściany. Po chwili szybkim krokiem przemierzałem już ogród. Z daleka dostrzegłem znajomą twarz. Tyłem do mnie stała brązowowłosa hamadriada. Podbiegłem w tamtym kierunku, wołając:
-Hej, Alea!

wtorek, 15 lipca 2014

Shin

-Tak, a co? - widziałem w oczach dziewczyny, że zastanawia się, skąd znam jej imię. Nie musiałem się tłumaczyć, więc tego nie zrobiłem.
- Nic szczególnego. Po prostu byłem ciekawy, jak wygląda wybranka dyry - wzruszyłem ramionami. Alea nie była pewna, czy potraktować moją wypowiedź na poważnie, czy jako sarkazm. - Poza tym, odebrałaś już notatki od Inez? - spytałem.
- Tak, dostałam - przytaknęła. - Nie wszystkiego zdążyłam się jeszcze nauczyć - przyznała. I właśnie dlatego nie wróżę kotom długiej i wesołej przyszłości. Żadnego instynktu ochronnego. Westchnąłem.
- Nie wiem, co w tobie widzą inni. Pierwsze i podstawowe prawo chronienia sobie tyłka - nie przyznajesz się do słabości. Jak już bardzo chciałaś coś dopowiedzieć, to trzeba było wrzucić, co już umiesz, a nie, że nie wszystko. No nic, wasze szczęście, że poza ludźmi nic już prawie nie ma - prychnąłem, po czym dodałem: - Lepiej się pośpiesz, za jakieś pół minuty będą dzwonić, a Mnierozka nigdy jeszcze się nie spóźniła.
-T-tak... odpowiedziała, nieco jąkając się, dziewczyna, po czym pobiegła na dół. A mi nie pozostało nic innego, jak cieszyć się uzyskaną na dzień wolnością od zajęć.
Przeszedłem przez korytarz drugiego piętra, aż znalazłem się przy pochyłym oknie na jego końcu. Pociągnąłem za nieco obluzowaną kratę zabezpieczającą, odsuwając ją, po czym otworzyłem ościeżnice. Chwyciłem obiema rękoma za dach, po czym podciągnąłem się i stanąłem już po chwili na pochyłym dachu, balansując nieco ciężarem ciała, by nie zjechać z chropowatych dachówek. Może i był to czas lekcji, ale i tak chciałem nie ryzykować spotkania z jakimiś zagubionymi w akcji pierwszakami. Wreszcie spokój... nawet Inez nic ode mnie nie chciała, wyjątkowo.
 Przeszedłem na środek budynku, gdzie grunt był płaski, po czym usiadłem po turecku i oparłem się na rękach, kładąc je za sobą. Jak zwykle o tej porze roku, wiał nieco chłodny wiatr zachodni. Prosty, doświadczony wiatr, niezbyt szybki i spokojny. Przymknąłem oczy, wsłuchując się w jego melodię. Nieustanna pieśń życia i mądrości niedostępnej dla śmiertelnych zmysłów. Żałowałem jedynie, że na niebie było słońce, a nie księżyc trzeciej kwadry.
Nagle, melodia wiatru na chwilę się zmieniła, ciągnąc za sobą przerażającą, smutną nutę śmierci. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się, ale nic nie mogłem dostrzec, gdziekolwiek bym nie zawiesił wzroku. A jednak, nie mogłem się pomylić. Coś się szykowało, coś strasznego. Ale na razie czekało... Oby jak najdłużej.

niedziela, 13 lipca 2014

Alea

Zaraz po wyjściu z pokoju Inez, udałam się w stronę swojego, z zamiarem nadrobieniem zaległości, lecz wpadłam na jakąś dziewczynę. Zeszyt spadł na ziemię i kilka kartek z niego wypadło.
- Przepraszam - wymamrotałam pod nosem, przykucnęłam i zaczęłam zbierać papiery.
- Daj, pomogę ci - usłyszałam jej głos,. Dziewczyna pozbierała kilka kartek i mi je oddała, przyglądając się. - Jak masz na imię?
- Alea, a ty? - spytałam bardziej formalnie, śpieszyło mi się, żeby w końcu usiąść do lekcji.
- Narumi. Też jesteś w pierwszym roczniku, prawda?
- Mhm... Jak pozwolisz, to ja już sobie pójdę. Mam sporo do nadrobienia i dziękuję za pomoc.
- Nie ma sprawy, do zobaczenia - usłyszałam za sobą.
Wpadłam jak wicher do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Otworzyłam zeszyt na pierwszej stronie i rozpoczęłam czytanie.

Następnego dnia obudziłam się z zeszytem na brzuchu, we wczorajszym ubraniu. Zasnęłam podczas nauki.
"Świetnie, pewnie wyglądam jak wiedźma po imprezie" tak sobie myślałam, ale zaśmiałam się z tego. Przecież ja nie chodzę na dyskoteki. Szybko wpadłam do łazienki, pierwsza lekcja zaczynała się za pół godziny. Umyłam się prędko i założyłam mundurek. Przejechałam kilka razy szczotką po włosach i chwyciłam zeszyty, po czym wypadłam z pokoju, by jak najszybciej dojść do klasy, w której odbędzie się moja pierwsza lekcja.
Tym razem przed drzwiami wpadłam na chłopaka. Pozbierałam szybko swoje rzeczy  i zerknęłam na niego. Stał z założonymi rękami i mi się przyglądał z dziwnym uśmiechem.
- Cześć jestem Shin, a ty Alea.
"Skąd on wie, jak ja mam na imię?" Pytanie dudniło mi w głowie, ale się nie zmieszałam.
- Tak, a co?

sobota, 12 lipca 2014

Nadine

Chyba dziewczyna nie była zadowolona z obecności Kiby, ale czemu? Przecież on nic jej nie zrobił. Kiba wstał i ocierał się o drzwi. Ubrałam kapcie i zapięłam mu smycz. Wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy po schodach. Robiliśmy to bardzo cicho. Wyszłam w końcu z nim ze szkoły i usiadłam na murku, po czym odpięłam smycz. Wilk natychmiast odbiegł, ale wiedziałam, że tym razem wróci. Musi wrócić. Jeszcze przez chwilę słyszałam, jak jego pazury ocierają się o ziemię i wyrzucają w powietrze kamienie. Potem wszystko ucichło i zawiał zimny wiatr. Patrzyłam w mrok: umiałam patrzeć w ciemnościach, ale utrudniało mi to światło bijące ze szkoły. A dokładnie z pokoi. W niektórych nadal było jasno. Zaczęło kropić. Podeszłam więc w otwarte drzwi. Wtedy przybiegł Kiba, na szczęście nie był wcale mokry. Był jakiś taki cały czysty. Zapięłam mu smycz. Prowadziłam go i za chwilkę znalazłam się w pokoju, cicho zamykając drzwi. Dziewczyna nadal była w łazience. Usidłam na łóżku i odpięłam ,,koleżce” smycz. Wszedł pod łóżko i położył się do legowiska. Przykryłam się kołdrą i siedziałam, patrząc w okno. Widniał za nim księżyc, śliczny, biały. Wtedy dziewczyna wyszła, spojrzałam w jej stronę.
- Gdzie jest wilk? – spytała.
- Pod moim łóżkiem, nie masz się o co martwić. Nie będzie ci przeszkadzał – odparłam. Dziewczyna usiadła na swoim łóżku i zaczęła rozczesywać włosy. Nie byłam przyzwyczajona do dzielenia z kimś pokoju. Położyłam się, jednak, i zasnęłam. Zapomniałam poinformować ją o tym, że wyjeżdżam.
Wstałam, znów, bardzo wcześnie i zaczęłam się pakować. Robiłam to najciszej, jak potrafiłam. Wilk nadal spał, jak trup. Zamknęłam swoją walizkę. Następnie wzięłam swoje ubrania i poszłam do łazienki. Umyłam zęby, ubrałam się i uczesałam włosy. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze i wyszłam z łazienki.
Chwyciłam za smycz i uniknęłam ataku Kiby. Wilk wyhamował przed samą ścianą. Przypięłam mu karabińczyk i wyszłam z nim z pokoju, znów bardzo cicho. Zeszłam po chodach i skręciłam w kierunku drzwi, a przed szkołą odpięłam go. Kiba znów ruszył, tym razem prosto w las.Szybko zniknął mi z oczu.
Słoneczko oświetlało świat pierwszymi, najcieplejszymi promieniami. Uśmiechnęłam się. Kiba wrócił szybciej, niż zwykle. Znów czyściutki i suchy. Jak on to robi? Przypięłam mu smycz i wróciliśmy do pokoju, gdzie ujrzałam Narumi, siedzącą na łóżku.
- Gdzieś jedziesz? – spytała.
- Wyjeżdżam na specjalną farmę, badać zachowania wilków względem ludzi z dziedzictwem hamadriady. Projekt szkolny – powiedziałam. Dziewczyna wydawała się trochę zmieszana. Ja jednak chwyciłam bagaż i wyszłam z nim z pokoju.
- Do zobaczenia! – powiedziałam. Zaczęłam „walczyć" z bagażem i schodami. Jednak, udało mi się to zrobić dość sprawnie i wyszłam po jakimś czasie przed szkołę. Usiadłam na schodach, czekając na transport. Przyjechał samochód, a mężczyzna, który z niego wyszedł, włożył moją torbę do bagażnika, a ja w tym czasie wsiadłam z Kibą do samochodu, po czym odjechaliśmy.

Inez

Było już długo po wszystkich lekcjach. Postanowiłam się przewietrzyć. Wyszłam, więc, ze szkoły i przeszłam ścieżką wzdłuż lasu. Trochę było dzisiaj zamieszania: znów się pierwszaki pogubiły. A, oczywiście, jak na złość, Shin zniknął i musiałam sama zaprowadzić ich pod klasy.
Powietrze było tak przyjemne, ale musiałam już wracać do szkoły. Przekroczyłam jej próg i poszłam przez korytarze w stronę schodów. Kręciło się tu mrowie uczniów i nauczycieli. Wszyscy mieli swoje sprawy na głowie. Nigdzie nie mogłam wypatrzyć Shin’a. Nie chciałam, jednak, iść do niego do pokoju, po prostu zostawiłam tą sprawę. Miałam nadzieję, że jutro tak już nie będzie, że nowi się jakoś ogarną. Gdy tylko znalazłam się w pokoju, padłam na łóżko i chciałam zasnąć. Nie dane mi to było… usłyszałam pukanie. Wstałam z łóżka. Ktoś stał przed drzwiami. Otworzył je i wtedy przede mną pojawiła się drobna postać Alei. Uśmiechnęłam się lekko.
- Nie sądziłam, że tak szybko wrócicie – stwierdziłam pogodnie.
- Felix jeszcze nie wrócił, nadal jest na wizytacji – powiedziała Alea.Lekko mnie to zdziwiło. Myślałam, że wrócą razem. Przecież razem wyjechali, to również razem powinni wrócić.
- Zapewne coś musiało się wydarzyć, ale cóż. Podejrzewam, że chcesz dowiedzieć, co było na lekcjach.
- Dokładnie tak. Przecież trochę mnie tu nie było, a to początki - poszłam po zeszyty.
- Spodziewałam się i wszystko dokładnie ci opisałam. Mam nadzieję, że nie zmienili programu nauczanie przez ten rok – zaczęłam, przeglądać jeden z brulionów, upewniając się, że na pewno wszystko w nim jest: strona w podręczniku i streszczenie wymagań nauczyciela. Zamknęłam go potem i wzięłam pozostałe do ręki. Położyłam je na łóżku, aby dziewczyna mogła je zabrać do siebie i uzupełniła swoje wiadomości.
- Tu jest wszystko, co było – powiedziałam.Dziewczyna podeszła do łóżka i wzięła ten sam zeszyt, co ja przed chwilą, po czym zaczęła go przeglądać. Uśmiechnęła się, jakby jej ulżyło, że wszystko jest.
- Masz trochę do nadrobienia, a… - nie zdążyłam dokończyć.
- Dziękuję – odparła.
- Proszę – poczułam się, jakbym zrobiła coś tak wielkiego i dobrego.
- W razie czego, przychodź – powiedziałam. Nie chciałam wypierać na niej zbyt wielkiej presji, czy innych negatywnych emocji. Nawet, jeżeli nie wyrobi się z przeczytaniem wszystkich lekcji do jutra, to trudno się mówi, na pewno to zrobi za kilka dni. Zaufanie to podstawa, nienawiść: niepotrzebne uczucie. W jakiś sposób, coraz bardziej cieszył mnie ten rocznik. Ale dlaczego? Może po prostu już nauczyłam się żyć z faktem, że ktoś w tej szkole potrzebuje mojego wsparcia.

Narumi

Narumi oznacza prawdę i piękno, ale też szum morza.
Kiedy miałam trzy latka, podczas wycieczki na jakimś zabytkowym statku, doszło do uszkodzenia. Okręt zaczął tonąć. Wszystkich uratowali, jednak ja od tego czasu panicznie bałam się wody. Morza, oceanu, a nawet basenu. Wszystko zmienił tegoroczny wyjazd do Europy. Rodzice stwierdzili, że jestem już za duża na takie fochy i zapisali mnie do instruktora pływania. Ten przez całe wakacje próbował przyzwyczaić mnie do wody. Przełom nastąpił tydzień przed wyjazdem. Zmęczony brakiem rezultatów instruktor zabrał mnie na łódź (nie powiem, że byłam zachwycona tym pomysłem), wepchnął mnie do wody i skoczył za mną. Jakież było jego zdziwienie (nie mniejsze niż moje) gdy okazało się, że ja potrafię pływać, a w wodzie czuję się lepiej niż na lądzie. Przez tydzień, do końca wyjazdu, sama oswajałam się z wodą i nowo odkrytymi u siebie umiejętnościami. Rodzice przedłużyli nasz wyjazd o osiem dni dni. W ciągu tego czasu dowiedziałam się, że jestem niesamowitym pływakiem i wolę przebywać w wodzie, a nie na lądzie. Do domu wróciliśmy tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego. Moi rodzice podjęli decyzję, aby zmienić moją szkołę na taką, jak to usłyszałam, „dla dzieci specjalnie uzdolnionych”.
Zaczęłam swoją podróż przyklejając nos do szyby w taksówce i puszczając muzykę w słuchawkach na cały regulator. Po pokonaniu jakichś 300 kilometrów, dojechaliśmy na miejsce. Kierowca wyjął moje bagaże z bagażnika i zostawił mnie przed imponującym gmaszyskiem. Powoli, ciągnąc swoją walizkę na kółkach, dotarłam do schodów. Było już grubo po północy. Cieszyłam się, że wszyscy uczniowie śpią. Gdybym przyjechała w środku dnia, wszyscy na pewno by gapili się na mnie jak na tą idiotkę, co przyjechała tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego. Nie miałam ochoty gadać z nikim, ani znosić drwiących uśmieszków i wytykania palcami. Po pokonaniu schodów stanęłam w hallu. Zdziwiłam się widząc tam wysoką dziewczynę, starszą ode mnie.
-Ty jesteś Narumi? – zapytała.
- Tak – odpowiedziałam, jednocześnie ogarniając spojrzeniem całą przestrzeń. Dziewczyna stała obok kliku foteli i stołu. Dojrzałam co najmniej pięć różnych drzwi z numerami na środku. W sumie, wygląd przypominał każdą inną szkołę z internatem. Nie było tutaj nic niezwykłego. Spojrzałam po raz drugi na dziewczynę. Chyba ktoś musiał ją obudzić, aby mnie przywitała. Była cała rozczochrana, ubrana pidżamę.
- Ja jestem Inez. Zaprowadzę cię do pokoju – powiedziała i ziewnęła. Weszłyśmy po schodach, a dziewczyna otworzyła przede mną drzwi do pokoju z numerem 29. Był dość przestronny, a przez duże okno wlewało się do niego światło księżyca. Inez wyszła. Dopiero teraz zauważyłam, że na jednym z dwóch łóżek siedziała dziewczyna. Chyba w moim wieku. Okropnie ziewała.
- Jestem Narumi. Wygląda na to, że będziemy współlokatorkami – powiedziałam przyjaźnie.
- Ja Nadine. A to jest Kiba – wskazała ręką na białego wilka, śpiącego u stóp jej łóżka. 
"No pięknie" pomyślałam. "Będę spać w pokoju razem z jakimś zwierzęciem." Nie wyraziłam jednak głośno swojego niezadowolenia, tylko wyjęłam z torby kosmetyki, pidżamę, ręcznik i poszłam do łazienki.

czwartek, 10 lipca 2014

KONKURS

Ogłasza się konkurs!

Waszym zadaniem jest wymyślić motyw przewodni na tegoroczne Święto Czterech Kryształów, które odbywa się 1.08.2014 (czasu realnego). Zwycięski pomysł może liczyć na nagrodę niespodziankę. Poza samym pomysłem, zwycięzca będzie musiał przygotować całe przedsięwzięcie, to jest napisać długie opowiadanie, opisujące wszystkie atrakcje zaplanowane i niezaplanowane, jak również stworzyć galerię obrazów ze święta.

Święto Czterech Kryształów jest corocznym świętem ku czci czterech żywiołów rządzących światem. Nie może na nim zabraknąć elementu z każdego żywiołu. Zazwyczaj towarzyszy wydarzeniu parada, w której uczestnicy przebierają się za różne stworzenia mityczne, a prowadzą ją cztery żywioły i pięć Dusz Mgły. Pozostały czas jest do rozgospodarowania dowolnego.

Konkurs trwa od dnia dzisiejszego aż do dnia 18.07.2014. Wyniki zostaną ogłoszone w tym dniu bądź następnym. Chętni niech wysyłają wiadomości do przewodniczącego szkoły w wiadomości o tytule "DM: Konkurs". Wiadomość powinna zawierać: imię postaci, motto przewodnie święta oraz zarys głównych atrakcji. Nie musi on być długi, byle zrozumiały.

Połamania głów i piór!
Shin